środa, 25 marca 2015

Uśmieszka

Bolą mnie plecy od pchania wózka i noszenia marudzącej Tośki, nie mogę już słuchać popłakiwania, zatraciłam się w kieracie pieluch, butelek i zupek. Chciałabym wrócić do pracy, zrobić coś tylko DLA SIEBIE, mieć czas na decu czy inne crafty, albo żeby po prostu poleniuchować 

I kiedy wydaje mi się, że już dłużej nie dam rady, pojawia się na tym słodkim, ślicznym pysiu coś takiego:
I wszystkie złości i frustracje znikają, jak sen jaki złoty...

sobota, 14 marca 2015

Diety dzień szósty

Od poniedziałku już kategorycznie i bezwzględnie jestem na diecie, żeby wreszcie coś z tym brzuchem zrobić. Zawsze twierdziłam, że sama się nie ogarnę, nie upilnuję, zapomnę albo ulegnę pokusom. A jak mam nad sobą bata i dokładnie wytyczone menu, to jakoś to będzie. 

Ponieważ po porodzie zostało mi na brzuchu coś na kształt wyrośniętego ciasta na pizzę, nie było już żadnego "ale" i na urodziny fundnęłam sobie wizytę u dietetyczki (w nadziei na ołówkowe spódnice, dopasowane sukienki itepe, jak już wyjdę z etapu mamuśkowych dresów na wychowawczym).

Ogólnie, dieta jest w dechę. Pięć posiłków dziennie, niewymagających wielkich kulinarnych talentów i czasu (co ważne przy Radostce), a jednak smacznych. Mąż też zjada i nie marudzi (zapewne skuszony wizją ołówkowych spódniczek), nawet całą zieleninę wciąga, choć proporcje warzyw do mięsa czy ryby ma odwrotne niż ja :) Najbardziej kocham dopasowane do moich potrzeb poranne musli, które nie dość że daje mi kopa takiego, że wózek mogłabym przez rzekę przenieść, zamiast korzystać z kładki, to jeszcze zawiera słodkie akcenciki w postaci moreli  i daktyli, zaspokajając moje potrzeby słodyczowe. Najmniej kocham drugie śniadanie, bo przy Antonince rzadko kiedy mam na nie czas, a jak mam już wytyczony plan to nie lubię łamać jego założeń. A plan zakłada drugie śniadanie, a jakże.

Najważniejsze, że waga drgnęła. Po sześciu dniach jedzenia ze ściągi widać już jakieś zmiany. Bikini już pewnie nie włożę nigdy, ale może uda się wymiksować ze stada mamusiek podobnych fokom ma Helu.

środa, 11 marca 2015

Króciutko... Just a few words...

Od jakiegoś czasu pilnie śledzę kanał Vicky na YT i stąd wiem o rozdawajce gadżetów Tim Holtz. Przyłączam się a informację o tym zdarzeniu można znaleźć tu.

For some time now I've been watching films by Vicky on her YT channel and there's where I found info on a Tim Holtz's staff giveaway. I'm joining in and the info on this event can be found here.

wtorek, 10 marca 2015

Później, jutro, kiedyś... - starcia z decoupagem

Już tak bardzo dawno nie tworzyłąm nic w decoupage. Ostatnio każdą wolną chwilę - czyli jakieś 20 minut w ciągu dnia, gdy Antoninka śpi - poświęcam na art journaling, głównie na oglądanie filmików na YT (polecam kanały Jennibellie i Vicky), decu już dawno odłożyłam na później, na jutro, na kiedyś, na emeryturę... ale w końcu wymodziłam herbaciarkę dla szwagierki, za wszystkie ubranka dla Tosi i nieocenione rady. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale i umiejętności za wiele nie mam. Z cierpliwością też krucho, więc raczej moim decu-ideałom nigdy nie dorównam, no ale liczy się przyjemność i RADOŚĆ tworzenia w moim Radościowie.

Dobra, dość pieprzenia, pokazuję fotki.













wtorek, 3 marca 2015

Wreszcie jest!

Wyczekany, wytęskniony, wypatrywany z niecierpliwością. 
Okupiony łzami, niewygodą, marudzeniem. 
Oglądany z zazdrością u innych, z myślą: "A kiedy u nas?"
I wreszcie jest. Malutki, ale jest.

Pierwszy ząbek Tosi :)

czwartek, 26 lutego 2015

Koktajl numer dwa

Dziś przepis na śniadaniowy koktajl, tym razem bez truskawek, ale też pyszny. 

środa, 25 lutego 2015

Gdy moje dziecko śpi...

Gdy moje dziecko śpi, nagle okazuje się, że tyle mam ciekawych rzeczy do zrobienia. Zmywarka sobie szumi, pazury dziecku przez sen obcięte, a ja nagle staję przed wyborem spośród tylu możliwości. Mogę na przykład obejrzeć najnowszy filmik o art journalingu, mogę dokończyć mój własny art journalingowy projekt, mogę wreszcie uporządkować biurko albo też wybrać wreszcie motywy na kolejną herbaciarkę. Mogłabym też w końcu sfotografować tę wykonaną ostatnio...

A zdaję sobie sprawę, że czasu mam niewiele - wszak Tośka przesypia godzinkę, maksymalnie półtorej, a  następnie znów, jak system Windows - "wymaga uwagi". Koniec końców nie robię nic z wyżej wymienionych, bo wszystko to wymagałoby zrobienia większego lub mniejszego hałasu, który niechybnie skończyłby się skróceniem czasu popołudniowej drzemki. Vicious circle.

Rany, kiedy ja znów będę robić to, co lubię?...

Wstępu do diety ciąg dalszy. Koktajl śniadaniowy zadziwiająco smaczny i SYCĄCY. Na jutro ogarnę jakiś jabłkowo-morelowy może... Obiad z woka starczy mi jeszcze na jutro, a jest to...

TADAM! Kurczak z ciecierzycą i kaszą bulgur.

wtorek, 24 lutego 2015

Początek lotu w dół...

... z wagi. Wczoraj odwiedziłam dietetyczkę. Dwie godziny mnie maglowała ze zwyczajów żywieniowych, postawiła mnie na wagę i popieściła prądem. Już samo to sprawiło, że czuję się, jakbym już schudła ;) Od jutra zaczynam pomału wprowadzać ogólne zalecenia, a w najbliższy poniedziałek dostanę gotowy plan diety. Najważniejsze to wstawać wcześniej i jeść śniadanie wcześniej. Powinno dać się zrobić. Już taka jestem, że jak mam bata, to się zmobilizuję. Śniadanie - bogate w węglowodany. Kolacja - w białka. Niby t proste...

Podobało mi się, jak pani totalnie zmieniała moje przekonania na wiele tematów - na przykład "konserwy są niezdrowe". Ale przecież mleko też jest w aluminiowanym kartonie, to samo przyprawy. Bardzo łatwo jest przyswoić sobie myślenie na jakiś temat tylko dlatego, że tak się przeczytało "na internetach". 

A co z tego będzie dalej - okaże się. Na razie przymierzam się do porannego koktajlu:

Będę też (daj Bóg) piła ciepłą wodę z cytryną i nawet planuję zmielić skorupki jajek i dodawać do posiłków na wzmocnienie kości. Może przeżyję...

niedziela, 22 lutego 2015

Cytrynowa wspaniałość

Nieskromnie. Upiekłam dziś FANTASTYCZNY tort urodzinowy. Na własne urodziny. Może to trochę dziwne, bo niby powinnam ten tort dostać, zdmuchnąć świeczki itp., ale ja tak lubię eksperymentować. A jak już dorwę przepis, który mnie do siebie przekona, to nie popuszczę, choćbym miała nawet nie spróbować efektu.
Parę tygodni temu natknęłam się na przepis na tort cytrynowy. A że nie znoszę tortów ciężkich, mdłych i tłustych, to był to najlepszy z możliwych wybór.  Zdjęcie urzekło mnie obietnicą lekkości smaku i wdziękiem dekoracji. Tort jest pracochłonny, ale efekt jest tego wart. Dodam, że zamiast likieru Limoncello użyłam pomarańczowej Finezji (urok mieszkania w małym mieście), zaś posypkę cukrową zastąpiłam kandyzowaną cytryną. Polecam!
Tort według przepisu z Małej Cukierenki :)





czwartek, 19 lutego 2015

Candy

Postanowiłam odkopać mojego bloga, i wkrótce więcej wpisów - już nie tylko o Tosi. A na razie Candy u Szmaragdowej Bernasi. Candy jest tu
Wiosenne, prawda? :)