wtorek, 28 listopada 2017

Produktywnośc - level up!

Ostatnio dużo się u mnie zmieniło, nowa praca, nowe mieszkanie, nowe wyzwania i nowe obowiązki. cieszę się z tych zmian, bo pozwoliły mi zmienić pewne aspekty mojego życia i wyzwolić się spod wpływu okoliczności i osób, które zwiększyły ilość dopadającego mnie na co dzień stresu.

Zmiany są dobre. OK, "Dobra Zmiana" nie jest dobra. Ale generalnie, zmiany są dobre.
stres też jest dobry. Ale tylko wtedy, gdy jest dobry - motywujący, stymulujący do działania, pomagający w rozwoju. Zmiany także pomagają w rozwoju.

Wiem, mówię o rzeczach trywialnych. I oczywistych. Ale to wszyustko porwadzi do mojego odkrycia fenomenalnej sprawy, jaką jest prowadzenie tzw. bullet journala. Chyba nikt nie pokusił się o przetłumaczenie tej nazwy na polski - może to dobrze :)

W każdym razie, jest to system prostych zapisów w notatniku, oznaczonych odpowiednim symbolem, który można edytować. Najwięcej na ten temat powie sam twórca, Ryder Carroll, w swoim filmiku. Oczywiście i polska wyszukiwarka dostarcza wielu informacji, choć ja akurat wolę korzystać z angielskojęzycznych, bo jest ich nieporównanie więcej.

Ostatnim moim odkryciem jest strona Little Coffee Fox, z przydatnymi materiałami do ściągnięcia i tutorialami, także wykorzystując akwarele - bardzo kreatyna i relaksująca sprawa. Moim zdaniem sztos :) Zwłaszcza, że można też załapać się na rozdawajki. Startuję na przykład w takim giveawayu.

Warto spróbować. w gruncie rzeczy potrzebujemy tylko notatnika i długopisu, ale artystyczne dusze potrafią wyczarować prawdziwe, kolorowe arcydzieła sztuki organizatorskiej :)

środa, 25 marca 2015

Uśmieszka

Bolą mnie plecy od pchania wózka i noszenia marudzącej Tośki, nie mogę już słuchać popłakiwania, zatraciłam się w kieracie pieluch, butelek i zupek. Chciałabym wrócić do pracy, zrobić coś tylko DLA SIEBIE, mieć czas na decu czy inne crafty, albo żeby po prostu poleniuchować 

I kiedy wydaje mi się, że już dłużej nie dam rady, pojawia się na tym słodkim, ślicznym pysiu coś takiego:
I wszystkie złości i frustracje znikają, jak sen jaki złoty...

sobota, 14 marca 2015

Diety dzień szósty

Od poniedziałku już kategorycznie i bezwzględnie jestem na diecie, żeby wreszcie coś z tym brzuchem zrobić. Zawsze twierdziłam, że sama się nie ogarnę, nie upilnuję, zapomnę albo ulegnę pokusom. A jak mam nad sobą bata i dokładnie wytyczone menu, to jakoś to będzie. 

Ponieważ po porodzie zostało mi na brzuchu coś na kształt wyrośniętego ciasta na pizzę, nie było już żadnego "ale" i na urodziny fundnęłam sobie wizytę u dietetyczki (w nadziei na ołówkowe spódnice, dopasowane sukienki itepe, jak już wyjdę z etapu mamuśkowych dresów na wychowawczym).

Ogólnie, dieta jest w dechę. Pięć posiłków dziennie, niewymagających wielkich kulinarnych talentów i czasu (co ważne przy Radostce), a jednak smacznych. Mąż też zjada i nie marudzi (zapewne skuszony wizją ołówkowych spódniczek), nawet całą zieleninę wciąga, choć proporcje warzyw do mięsa czy ryby ma odwrotne niż ja :) Najbardziej kocham dopasowane do moich potrzeb poranne musli, które nie dość że daje mi kopa takiego, że wózek mogłabym przez rzekę przenieść, zamiast korzystać z kładki, to jeszcze zawiera słodkie akcenciki w postaci moreli  i daktyli, zaspokajając moje potrzeby słodyczowe. Najmniej kocham drugie śniadanie, bo przy Antonince rzadko kiedy mam na nie czas, a jak mam już wytyczony plan to nie lubię łamać jego założeń. A plan zakłada drugie śniadanie, a jakże.

Najważniejsze, że waga drgnęła. Po sześciu dniach jedzenia ze ściągi widać już jakieś zmiany. Bikini już pewnie nie włożę nigdy, ale może uda się wymiksować ze stada mamusiek podobnych fokom ma Helu.

środa, 11 marca 2015

Króciutko... Just a few words...

Od jakiegoś czasu pilnie śledzę kanał Vicky na YT i stąd wiem o rozdawajce gadżetów Tim Holtz. Przyłączam się a informację o tym zdarzeniu można znaleźć tu.

For some time now I've been watching films by Vicky on her YT channel and there's where I found info on a Tim Holtz's staff giveaway. I'm joining in and the info on this event can be found here.

wtorek, 10 marca 2015

Później, jutro, kiedyś... - starcia z decoupagem

Już tak bardzo dawno nie tworzyłąm nic w decoupage. Ostatnio każdą wolną chwilę - czyli jakieś 20 minut w ciągu dnia, gdy Antoninka śpi - poświęcam na art journaling, głównie na oglądanie filmików na YT (polecam kanały Jennibellie i Vicky), decu już dawno odłożyłam na później, na jutro, na kiedyś, na emeryturę... ale w końcu wymodziłam herbaciarkę dla szwagierki, za wszystkie ubranka dla Tosi i nieocenione rady. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale i umiejętności za wiele nie mam. Z cierpliwością też krucho, więc raczej moim decu-ideałom nigdy nie dorównam, no ale liczy się przyjemność i RADOŚĆ tworzenia w moim Radościowie.

Dobra, dość pieprzenia, pokazuję fotki.













wtorek, 3 marca 2015

Wreszcie jest!

Wyczekany, wytęskniony, wypatrywany z niecierpliwością. 
Okupiony łzami, niewygodą, marudzeniem. 
Oglądany z zazdrością u innych, z myślą: "A kiedy u nas?"
I wreszcie jest. Malutki, ale jest.

Pierwszy ząbek Tosi :)

czwartek, 26 lutego 2015

Koktajl numer dwa

Dziś przepis na śniadaniowy koktajl, tym razem bez truskawek, ale też pyszny.