piątek, 18 lipca 2014

I jak z bicza trzasło...

... jestem w siódmym miesiącu ciąży. Z jednej strony wiedziałam, że wszystko musi pójść dobrze, ale wczesną wiosną wydawało mi się, że lato nie nadejdzie nigdy. Teraz jest lipiec, a tak daleko jeszcze do września - zawsze mojego ukochanego miesiąca, teraz czekam na niego sto razy bardziej niż kiedyś...

Córeczko, przez ten czas tak wiele się wydarzyło i mam uczucie, jakbyś pojawiała się w moim życiu kilka razy. Najpierw, gdy 12 stycznia pojawiły się dwie kreski na teście. To była niedziela rano, miałam jechać do szkoły na zajęcia, ale oboje tak czekaliśmy na Ciebie i postanowiłam sprawdzić. Twój Tatuś jeszcze spał, obudziłyśmy go już razem :)

A potem, 5 lutego, pierwszy raz zobaczyłam Twoje maleńkie serduszko na monitorze USG w szpitalu, trzepotało jak motylek, kurczowo trzymając się życia. To był ten drugi raz.

Potem motylków było więcej, bo sama trzepotałaś się we mnie jak motylek, delikatnie ale uparcie. Aż do pewnego chłodnego, deszczowego dnia, 9 kwietnia, kiedy podczas służbowego wyjazdu do Szwecji leżałam w łóżku już zasypiając, po dość ciężkim dniu. Nagle kopnęłaś mnie zdecydowanie - tego dnia przestałaś być motylkiem, a zaczęliśmy nazywać Cię brykającym Tygryskiem.

Kolejny raz był kilka tygodni później, gdy lekarz stwierdził, że będziemy mieć córeczkę, nie synka. Czuliśmy to od dawna, więc już wtedy miałaś mnóstwo różowych ubranek. 

W maju poszliśmy z Tatą obejrzeć Cię na USG 3D - tak tylko, dla pewności, czy na pewno jesteś dziewczynką. Jesteś, bez wątpienia :) Mam całą stertę zdjęć Twojej ślicznej buzi, słodkich stópek i rączek, i filmiki, jak buszujesz po swoim coraz ciaśniejszym domku wewnątrz mnie.

Jesteś już Kangurzątkiem, Tosiu, i jeszcze zanim otworzę oczy rano, budzisz mnie kopniaczkiem lub szturchańcem. Wisisz już główką w dół, przygotowując się do przyjścia na świat. Tatuś rozmawia z Tobą codziennie - wiem, że to słyszysz. Czeka już na Ciebie łóżeczko i ubranka, i wszyscy tutaj...

0 komentarze:

Prześlij komentarz